Dziś mijają dwa lata tego bloga. Kiedy go zakładałam, miałam gdzieś w zakątku głowy myśl, że pewnie będzie to krótkotrwałe hobby. No cóż, niekoniecznie. Blog to taka moja mała roślinka, którą mogę sobie w spokoju pielęgnować, kiedy mam na to ochotę i niesie to ze sobą wiele zalet. Bo przez te 2 lata pisania bloga, przekonałam się, że…
Po pierwsze,
O wiele bardziej cenię sobie jakość niż ilość. Stety-niestety, nie jestem jedną z tych osób działających jak fabryka postów. W końcu nawet witamina C w dużych ilościach szkodzi. Chciałabym, żeby każdy mój post coś wnosił i mam cichą nadzieję, że moje pragnienie się spełnia. Sama też jestem bardziej wybiórcza. Przy okazji – czy macie jakieś Wasze ulubione blogi, które uwielbiacie czytać? Chętnie odświeżyłabym moją tablicę na Feedly.
Po drugie,
Z jakością idzie też autentyczność i szczerość. Chyba nie mam już siły na idealny świat, w którym wszystko jest zawsze białe, jasne i nieskazitelne, a bohaterowie codzienności nie popełniają błędów. W moim świecie jest normalnie i zwyczajnie. Bywam zmęczona, denerwuję się o szczegóły i kłócę się z rodzeństwem, które bardzo kocham. Staram się jednak nie przytłoczyć szarością i bawię się z samą sobą w grę – szukanie dobrych stron, szczęśliwych momentów. Uczę się dostrzegania tych małych błysków słońca.
Po trzecie,
Dobrze mieć takiego swojego „konika” i hobby, bo tak traktuję blogowanie. Wiecie jak to jest, mieć takie „swoje rzeczy”. Cieszę się, że blog jest takim zapisem myśli, pomysłów z danej chwili. Dzięki niemu widzę namacalnie, jakie zmiany zachodzą we mnie, ale i w postrzeganiu przeze mnie świata. Pisanie to dobry relaks i prawdziwa myślodsiewnia.
Po czwarte,
Nabieram sporego dystansu do świata internetowego. Uczę się selekcjonować informacje, unikam natłoku wiadomości, coraz bardziej cenię sobie czas spędzony poza komputerem, którego używam do pracy, do nauki i w celach rekreacyjnych. Powoli zwracam się w stronę rozrywek z dala od ekranu.
Po piąte,
Zadziwiam się, jak spora jest liczba osób, które tak po prostu są mi życzliwe, nawet nie znając mnie osobiście. Dziękuję Wam za to, że jesteście, nawet, jeśli się nie ujawniacie się zbyt często – lub wcale. Gdyby nie Wy, pisanie nie miałoby sensu. Można się nigdy nie spotkać w rzeczywistości, ale wciąż czuć pewien rodzaj więzi z ludźmi poznanymi w internecie. I to jest naprawdę niezwykłe. Można też spotkać ludzi znanych z ekranu i przekonać się, że świetnie się z nimi rozumiemy.
Po szóste,
Na samym początku, najbardziej wstydziłam się tego, że będę musiała się „przyznać” do mojego bloga. Nie jest to łatwe, bo trzeba liczyć się ze świadomością, że każdy może na niego wejść i go poczytać. Pozwala to też odpuszczać sobie niektóre informacje i rozsądnie dobierać treści, pozostając przy tym szczerą. Szczerze mówiąc, wciąż jakoś nie umiem nazwać siebie „blogerką”, jakoś czuję, że nie dorastam do tego słowa. Co by nie mówić, coś tam jednak robię, więc wiecie…
Po siódme,
Blogowanie niesie za sobą wiele nowych pomysłów. Zachęca mnie do podejmowania się wyzwań – fotograficznych i nie tylko. Napędza do działania, uczenia się, poznawania nowych rzeczy i dobrej, porządnej inspiracji innymi. To jest super! Warto blogować i bardzo do tego zachęcam.
Na drugie urodziny bloga życzę sobie i Wam jak najwięcej mądrych przemyśleń, wartościowych treści, pięknych, cieszących oko zdjęć i ciekawych komentarzy. Dziękuję, że jesteście!
A na koniec zdmuchuję wirtualną świeczkę na wirtualnym torcie.
❤